„Ci którzy zaznali takiego pożądania „w stanie czystym”, nie przyśpieszają pochopnie biegu wypadków. Wiedzą, że to, co nieuniknione, nadejdzie, że to stać się musi, zawsze znajdzie sposób, by zaistnieć.”
Paulo Coelho, „Jedenaście minut”
Pożądanie kieruje się wieloma regułami, które mogą wywoływać w nas nie lada zdziwienie i niezgodę na niemile widziany stan rzeczy. Sterują nim przypływy i odpływy, co wystawia namiętność na próby. Pisałam już kilkukrotnie o tym, że seks ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Chwaliłam go i przedstawiałam różne jego wersje. Ale zdarzają się chwile, kiedy seksu po prostu się nie chce… Wiele kobiet obwiania się za to, że nie mają potrzeby tak często jak by tego chciały lub jakby oczekiwał tego ich partner, czy partnerka. Bogdan Wojciszke w swojej słynnej „Psychologii miłości” opowiada o trzech składnikach miłości: intymności, namiętności i zobowiązaniu. Spośród tych etapów, to niestety namiętność charakteryzuje się największą dynamiką i wywołuje największe spustoszenie. Występuje w fazie zakochania, romantycznych początków relacji i w związku kompletnym ale zazwyczaj jej nasilenie rośnie do 3 roku, a potem zaczyna spadać.
Ogólna zasada jest taka, że aby zaistniała potrzeba seksualna potrzebny jest klimat, zaskoczenie, aura i dobra forma. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni, że seks uprawiamy tylko w piątki wieczorem, bo wtedy dzieci spędzają czas z dziadkami, to nie ma w tym już żadnej magii. Co ważne, w przypadku kobiet namiętność i ochota na seks rozbudzają się w różnych dniach cyklu. W trakcie owulacji i miesiączki zazwyczaj chce się bardziej. To normalne, że pożądanie nie jest constans i mimo ogólnego stwierdzenia, że mężczyznom takie wahanie się nie przytrafiają, bo im się chce zawsze i wszędzie, to myślę, że jest to nie do końca zgodne z realiami życia.
Klinicznie (dla wtajemniczonych i chętnych wiedzy medycznej Klasyfikacja ICD – 10) można wymienić kilka dysfunkcji seksualnych, które związane są z niechęcią do seksu i nie są wywołane żadną chorobą somatyczną:
- Awersja seksualna. Słowo to dobrze oddaje silne negatywne emocje, które wiążą się z niechęcią lub wręcz obrzydzeniem i prowadzą do unikania aktywności seksualnej.
- Brak lub utrata potrzeb seksualnych = hipolibidemia = oziębłość seksualna. Zanik lub zmniejszenie pożądania seksualnego, śladowe zainteresowanie seksem i myśleniem o nim. Nie interesuje nas ani inicjowane seksu z partnerem ani masturbacja.
- Brak radosnego przeżywania. Występuje wtedy, gdy co prawda pojawia się reakcja genitalna (np. erekcja, zwilżenie pochwy, stwardnienie sutków), lecz psychicznie nie odczuwamy przyjemności z seksu.
Wszystkie wymienione powyżej sytuacje są stanem przewlekłym, gdyż utrzymują się dłużej niż pół roku i wiążą się niezdolnością uczestniczenia w życiu seksualnym zgodnie z naszymi pragnieniami, wiekiem i kondycją. W przypadku tak długotrwałego dyskomfortu należy zgłosić się do seksuologa lub lekarza, aby zastanowić się nad przyczyną problemu.
My podejdziemy do tematu coachingowo i pozytywnie, zastanawiając się nad przyczyną odpływu pożądania i poszukując rozwiązań, które pomogą nam przywrócić równowagę lub po prostu ZAAKCEPTOWAĆ chwilową zmianę energii seksualnej, którą możemy z pełną satysfakcją przenieść na inne obszary życia.
Oto mój ranking wyzwań, które mogą blokować nasz potencjał seksualny:
-
Wstyd jako zasłona przed oceną
Kiedyś podczas warsztatów z autoprezentacji dowiedziałam się, że lęk przed publicznym wystąpieniem i ewentualnym ośmieszeniem się jest silniejszy niż wizja własnej śmierci. Utkwiło mi to w pamięci i osobiście nazwałabym to lękiem przed oceną, który może występować w niemal każdej sytuacji życiowej. W sferze łóżkowej strach przed rozebraniem się, obsesyjne myślenie o swoich niedoskonałościach i czekanie na komentarz ze strony naszego partnera/ki z pewnością oddalają nas od chęci uprawiania seksu. Nawet jeśli już zdecydujemy się na ten „odważny” krok, to i tak nie dajemy się ponieść naszych pragnieniom, tylko kontrolujemy swoje ruchy, pozycje, co zdecydowanie zmniejsza, jak nie minimalizuje do zera satysfakcję ze stosunku. A to wyzwala błędne koło niechęci do kolejnego razu.
Wstyd odbiera nam życiodajne soki, witalność i radość przeżywania wielu chwil. Może dotyczyć nie tylko relacji z ciałem, ale także lęku przed odarciem się z własnych emocji, uczuć, odkryciem wszystkich kart. Seks jest niezwykle zaawansowanym studium intymności, co oznacza nie tylko złączenie się naszych nagości ale także naszych potrzeb, wyobrażeń, chęci dominacji lub uległości, pragnienia bycia kochanym.
Jeśli myślisz, że nie ma dla Ciebie rozwiązania, to zastanów się na poniższymi pytaniami:
- Co możesz zrobić, aby poczuć się lepiej we własnej skórze? W jaki sposób możesz zadbać o własne ciało, aby poczuć się atrakcyjnie?
- Jak dobrze znasz swojego partnera/partnerkę? Na ile mu ufasz?
- W jakim stopniu możesz skonfrontować swoje obawy ze swoim partnerem/ką?
- Jakie masz poprzednie doświadczenia seksualne? Czy ktoś kiedyś faktycznie użył oceny, komentarza przeciwko Tobie? Czy są to tylko Twoje wyobrażenie odnośnie sytuacji, która mogłaby się wydarzyć?
-
Relacje z matką, pożądanie na wodzy
Nie chciałabym iść w ślady Freuda i w każdym człowieku doszukiwać się nie do końca poprawnych relacji z rodzicami, ale prawda jest taka, że wiele naszych zachowań i opinii na temat siebie i świata kształtujemy w okresie dzieciństwa. Jeśli w naszym domu seks był tematem tabu, a wręcz wpojone nam zostało, że seks jest brudny i nie powinien dotyczyć grzecznych dziewczynek, to w przyszłości ochotę na seks potraktujemy jako oznakę własnego wyuzdania i skarcimy siebie za tę myśl. W czasie dojrzewania nie miałyśmy możliwości, aby rozwinąć się seksualnie, eksplorować własnego ciała, jego mocy. Wszystko wydaje nam się niezgodne z naszymi wewnętrznymi standardami zachowań i ekspresji naszych uczuć. Nawet jeśli przełamiemy się w kwestii masturbacji, czy pierwszych stosunków, to i tak mamy poczucie wstydu i dziwności. Z drugiej strony zakazany owoc może pchać nas w relacje, w których możemy zostać wykorzystani i pozbawieni szans na obronę przez naszą niepewność. Cóż, przeszłości nie zmienimy, ale jeśli mamy świadomość, że nasze blokady mogą wynikać z wychowania, a nasi znajomi i bliskie nam osoby udowadniają nam, że seks jest czymś pozytywnym i najczęściej wiąże się z pięknem, zadowoleniem, radością, to otwórzmy się na nowe doświadczenia i na własnej skórze przekonajmy się, co jest dla nas dobre. Bez oceny siebie, po prostu na zasadzie prób i błędów.
-
Obowiązki i nuda zabijają pożądanie
Zazwyczaj bywa tak, że wszystko co jest naszym obowiązkiem, traktujemy zadaniowo. A to co robimy zbyt często, staje się automatyczne. Powracając do faz miłośnych, namiętność niknie w zastraszającym tempie i tylko od nas zależy na ile nie pozwolimy jest zginąć w rutynie codziennych zajęć. Czeski film „Czwórca święta” (polecam, bo będziecie śmieli się do łez, a przy okazji można sobie wiele uświadomić) już w pierwszej scenie doskonale pokazuje w jaki sposób powtarzalność może stać się wręcz komiczna. To już od Was zależy w jaki sposób rozprawicie się z nudą w związku, czy nudą generalnie w Waszym życiu. Przede wszystkim pomyślcie o tym, co najbardziej lubicie robić, co Wam daje największą frajdę, na co ostatnio nie mieliście czasu i spróbujcie znaleźć chociaż kilka chwil na Wasze autorskie, indywidualnie dobrane przyjemności. Rozwiązanie przedstawione w filmie może się okazać nieco zbyt frywolne i odważne, ale tutaj zapraszam Was do lektury mojego innego wpisu „Razem znaczy nierozłącznie”?
-
Nadużywanie pornografii
Nie chciałabym negować pornografii za każdym razem, kiedy o niej wspominam, bo jestem przekonana o tym, że ma również pozytywny wpływ i potrafi podkręcać temperaturę w sypialni. Moje myśli krążą jednak wokół uzależnienia lub po prostu zwykłego przesadzania z filmami tego typu. Może się okazać, że oglądanie seksu może nam zacząć sprawiać większą przyjemność niż jego uprawianie. Dlaczego? Bo jest szybciej, łatwiej i zawsze wtedy, kiedy mamy ochotę. Dodatkowo osoby przedstawione w filmach mogą wyzwalać większe pożądanie, niż realnie poznane osoby. Jeśli zauważymy, że wyżej wymienione sytuacje zaczynają mieć miejsce, zadajmy sobie pytanie, czego chcemy od związku i czy oglądanie pornografii pomaga osiągnąć wymarzony stan, czy jednak nieco utrudnia?
-
Masturbacja najlepszym seksem?
Masturbacja jest przejawem zainteresowania naszą seksualnością , badaniem naszej wrażliwości sensorycznej, stopniem samoświadomości. W podejściu do pozytywnej seksualności mówi się, że masturbacja jest równie afirmującą formą zaspokajania seksualności i wcale nie potrzebujemy partnera, aby z naszej seksualności w pełni korzystać. Bywa jednak, że daje ona nawet zdecydowanie więcej satysfakcji, bo lepiej znamy swoje ciało i chcemy być pieszczone tylko w konkretny, dobrze nam znany sposób. Partner może nie mieć takich zdolności i nie przewidywać naszych zachcianek, a to z kolei może budzić naszą niechęć do dalszych prób. Nasuwa mi się jedno konkretne rozwiązanie – rozmowa z partnerem o naszych pragnieniach i technikach zaspokojenia.
-
Kłótnia z partnerem
Mówią, że najlepiej godzić się w łóżku. Osobiście mam wątpliwość, czy jest to najlepsza forma rozwiązania konfliktu. Bez wątpliwości seks zbliża, wytwarza się oksytocyna, czyli dobrze Wam już znany hormon przywiązania, a przytulanie daje ulgę i ukojenie. Mimo to, jeśli naprawdę czujemy, że niewypowiedziane słowa i nieotrzymane odpowiedzi wywołują w nas niechęć, awersję, złość i milion negatywnych odczuć, to rekomendowana jest szczera, oczyszczająca rozmowa, aby Wasza sypialnia nie stała się kolejnym polem bitwy.
-
Nieodpowiedni partner
Bywa, że ktoś po latach przestaje nam się podobać, budzić pożądanie, okazuje się, że jednak „to nie to”, że nasze oczekiwania były bezmiar inne i ktoś stracił w naszych oczach na atrakcyjności. Bywa też, że już przy pierwszym poznaniu okazuje się, że wszystkimi zmysłami odczuwamy podniecenie, a nasze nogi zaczynają się trząść, jak po kilkugodzinnej jeździe na nartach. Z jednymi osobami czujemy się swobodnie, drudzy nas onieśmielają i wywołują dyskomfort, kiedy mamy ochotę otworzyć się i odkryć cząstkę siebie. Prawdziwy psycholog na każde pytanie odpowiada „to zależy”. Ale tym razem naprawdę to zależy. O gustach się nie dyskutuje, ale z pewnością warto się zastanowić, jakie przesłanki powodują, że wybieramy tego, a nie innego partnera. Czy to na jednorazową przygodę, czy przed ślubny kobierzec. Co jest dla nas wartością w drugiej osobie i jak ona wiąże się z moimi wartościami, poglądami na życie, style bycia i patrzenia na świat? Co tak bezcennego ma Twój partner, czego nie mógłby mieć ktoś inny? I pamiętajmy, że faza intymności i zobowiązania może być równie młodzieńczo szaleńcza jak etap namiętności.
Może wydać się to zaskakujące ale zastanówmy się nad naszymi preferencjami. Czy zdarzało nam się kiedykolwiek myśleć o płci przeciwnej w sposób seksualny? Czy mamy nawracające myśli dotyczące nowych form realizowania erotyczności? Często nasze głębokie, najszersze pragnienia doganiają nas w najmniej spodziewanym momencie.
-
Przestrzeń do eksponowania seksualności
Przy tej kropce mam tylko jedną uwagę. Dajcie sobie wzajemnie przestrzeń do inicjowania seksu. Jeśli któraś strona dominuje, za każdym razem prowokuje aktywność seksualność, a drugiej stronie zostaje odebrana ta możliwość, to może się pojawić pewnego rodzaju frustracja, czy wręcz poczucie przymuszania. W przyrodzie, jak i w życiu obwiązuje zasada równowagi i wolności. A może Twój partner/ka zaskoczy Cię swoją pomysłowością i spontanicznością?
-
Stres, przemęczenie, praca, rodzicielstwo, obowiązki etc.
Z naszym organizmem nie wygramy. Brak snu, nadmiar stresu, myślenie o kilkunastu sprawach na raz nie budują atmosfery zmysłowości i chęci podejmowania aktywności innych niż regeneracja naszej cielesnej machiny. Nie możemy mieć do siebie pretensji, że spada nam libido i naprawdę nie obwiniajmy się za to. Zastanówmy się jak możemy wyważyć naszą energię i czy w ogóle w tym momencie naszego życia seks jest naszą największą potrzebą? Może tu i teraz chcemy oddać się innej sferze życia, a seks w pewnym momencie naturalnie powróci do naszego rytmu i pożądanie odżyje?
-
Farmakologia, tabletki antykoncepcyjne
Słyszałam nie raz i nie dwa skargi, że antykoncepcja hormonalna zmniejszyła apetyt na seks, a wręcz wyeliminowała go z życia na dłuższy czas. Osobiście nigdy nie doświadczyłam na sobie takiej komplikacji, ale tym bardziej wiem, jak ważne jest dobranie odpowiednich środków farmakologicznych do naszego organizmu. Na szczęście współcześnie dostępnych jest wiele form antykoncepcji, które można wypróbować i sprawdzić na własnym ciele, w jaki sposób na nas oddziałują. W przypadku, kiedy bierzecie jakiekolwiek leki a czujecie, że Wasze libido tańczy kołowrotka i buntuje się, przeczytajcie efekty uboczne na ulotce i jeśli istnieje taka możliwość, porozmawiajcie z lekarzem o ewentualnej zmianie lekarstwa na inne.
Moja lista pewnie nie jest wyczerpana w 100%,bo każdy przypadek jest indywidualny. Mam tylko nadzieję, że pokazałam Wam spektrum sytuacji do przezwyciężenia, a przede wszystkim drogę do uświadomienia sobie, że być może seks nie musi być dla Was teraz priorytetem i czasem trzeba dać sobie trochę czasu, żeby tak jak napisał Paulo Coelho, pożądanie zawsze mogło znaleźć sposób, by zaistnieć.
Rozgrzewka coachingowa:
Poobserwuj swój rytm dnia, tygodnia, miesiąca. Przypomnij sobie w jakiej sytuacji i kiedy ostatnio uprawiałaś satysfakcjonujący Cię seks, masturbację. Co sprawiło, że pojawiła się ochota? Jaki warunki zostały spełnione? A co się dzieje, kiedy tego seksu nie ma? Czy potrafisz ustalić swoją preferowaną częstotliwość czynności seksualnych? Jeśli jesteś w związku, to teraz zapytaj o to samo swojego partnera/kę. Porozmawiajcie o Waszych obserwacjach.
2 odpowiedzi na “Kiedy seksu się nie chce. Pożądanie nie na żądanie.”
Bardziej tabu jest temat, o którym piszesz, czyli niechęci seksualnej, niż sam seks. W naszym społeczeństwie przyjęło się, że to WSTYD, jeżeli nie chce Ci się seksu – mam wrażenie, że to głównie panowie nie chcą się przyznawać kolegom, że ich partnerki nie mają ochoty na seks. I zamiast zastanowić się nad rozwiązaniem problemu, odbyć szczerą rozmowę, coraz bardziej zamykamy się w sobie i oddalamy się od siebie, a wtedy coraz trudniej o ochotę na igraszki łóżkowe. Tak jak pisałaś, szczera, ale NAPRAWDĘ szczera rozmowa może tutaj naprawdę pomóc – pamiętajmy, że szczerość, zwłaszcza usłyszana od partnera, może być naprawdę sexy! 😉 Myślę też, że jeżeli my same nie zaakceptujemy siebie, swojego ciała takim, jakie jest, nigdy nie będziemy w pełni szczęśliwe w łóżku. Nie będziemy potrafiły cieszyć się tymi intymnymi chwilami, a związku z tym, seks stanie się bardziej obowiązkiem niż przyjemnością… Ostatnio odkrywam, że samoakceptacja jest w stanie wyleczyć nas z wielu życiowych problemów 🙂
Jakże się cieszę, że to piszesz!:) Jak nie ma seksu, może pojawić się obraza, uraza, niezrozumienie, efekt brania wszystkiego do siebie. Spirala się nakręca. A warto poznać prawdziwą przyczynę, która może być przejściowa jak letni deszcz. A samoakceptacja jest kluczem otwierającym nam drzwi do spełnienia i spontanicznego przejawiania swoich pragnień. Nie ma nic gorszego niż wieczne skupienie się na sobie, swoich brakach, obawach i niedoskonałościach.