Co nas kręci, co nas zbliża


20160805_09010255555555

Podróżowanie komunikacją miejską ma tę zaletę, że codziennie można usłyszeć niecodzienne rozmowy o życiu. Tramwaj na odcinku Centrum – Grochów, w rolach głównych nastoletni syn i jego matka. Mama podpytuje syna o  koleżankę ze szkoły, na co syn odpowiada – „może ona i faktycznie ładna, nawet śliczna ale straszliwie głupia i pusta. Natomiast (tu pada imię kolejnej omawianej osoby) może nie jest zbyt pociągająca, za to niezwykle życiowa, miła, ciepła, fajnie z nią się rozmawia. Nadrabia charakterem.” Znacie to? Ile razy zdarzyło nam się kimś zafascynować i niemal w jednej chwili rozczarować? Z kolei czasem nie zauważamy niektórych osób, są dla nas niewidzialne, a potem okazuje się, że wśród tych duchów istnieje ten ktoś w kim zakochujemy się po uszy podczas pierwszej rozmowy.

To, co często wywołuje w nas mylne pierwsze wrażenie ma związek z podstępnym efektem aureoli. Jeśli ktoś wpada nam w oko, to od razu wydaje nam się, że jest także inteligentny, towarzyski, spontaniczny, uczuciowy itd. Jedna cecha automatycznie rozprzestrzenia się na inne i zalewa nas fala fascynacji. Należy się cieszyć, jeśli okaże się to zgodne z prawdą. Mechanizm działa tak samo w przypadku cechy negatywnej, przez co dana osoba jeszcze bardziej traci w naszych oczach. Wystarczy, że spóźni się na pierwszą randkę (a punktualność jest dla nas ważna), a już myślimy o niej, że jest nieodpowiedzialna, niegodna zaufania i posiada wiele innych przykrych cech. Jeśli uda nam się przeskoczyć ten ograniczający nas schemat uogólniania czyjegoś zachowania bądź wyglądu, możemy przystąpić do weryfikacji naszych uczuć. Co więc nas kręci, a co nas zbliża do siebie?

Seksapil to nasza broń kobieca, seksapil – to coś, co was podnieca. Wdzięk, styl, szarm, szyk -tym was zdobywamy w mig”, śpiewał Eugeniusz Bodo. Zacznijmy od tego, że każdy z nas ma w sobie TO COŚ. W słowniku brakuje jednej stałej definicji tego popularnego słowa. Psychologowie od dawna zajmują się badaniem pewnego uniwersalnego kanonu urody i czynników, które podnoszą naszą atrakcyjność. U kobiet jest to wcięcie w talii, duże źrenice, wydatne wargi i kości policzkowe, symetryczna twarz. U mężczyzn szeroka, silna żuchwa, zaznaczony łuk brwiowy, sylwetka w kształcie litery V. Ewolucja nauczyła nas przez wieki, że przy silnym mężczyźnie możemy czuć się bezpiecznie, a z kolei kobieta obdarzona pełnymi biodrami urodzi zdrowe dziecko. Wiedza o ogólnie pożądanych wyznacznikach atrakcyjności nie jest jednak jednoznaczna z seksapilem i często jest z nim mylona. Przede wszystkim de gustibus non est disputandum (o gustach się nie dyskutuje). Na kolana może nas rzucić czyjś śmiech, gest, sposób poruszania się, nucenie piosenki podczas przyrządzania posiłku czy kąpieli. Jedno spojrzenie, czy wypowiedziane słowo jest w stanie zdziałać więcej niż idealna proporcja bioder do talii. Na seksapil składa się zmysłowość, czyli otwartość na doświadczenia zmysłowe, seksualne, reagowanie na bodźce, przeżywanie doznań. Urok osobisty z kolei wiąże się z tym, w jaki sposób ludzie nas odbierają, jaką aurę roztaczamy wokół siebie, w jaki sposób okazujemy zainteresowanie drugą stroną, czy znamy swoje atuty i potrafimy je zaprezentować.

20160722_162932
Znalezione na przystanku przy Rondzie De Gaulle’a w Warszawie

Mężczyźni mają o tyle utrudnione zadanie, że współcześnie kobiety posiadają wobec nich coraz większą listę wymagań (czytaj także: Pokolenie androgynizmu). Pragną, żeby mężczyzna był zarazem opiekuńczy i wrażliwy, stanowczy i zdecydowany, wysłuchujący i dający rady. Oczekują namiętnego kochanka, ale także delikatnego i cierpliwego w grze wstępnej chłopca. Ojca dzieci nie mającego problemu ze zmianą pieluszki i zaradnego biznesmena. Wszystkie te cechy podniecają kobiety. Gorzej, że jednocześnie….

„Najbardziej lubię te melodie, które już słyszałem” mawiał jeden z bohaterów kultowego „Rejsu”. Coś w tym jest, że im częściej się z kimś widujemy, tym bardziej go lubimy. Co więcej, po latach spędzonych razem, jesteśmy na tyle silnie związani, że aż upodabniamy się do siebie. Nasze gesty, zachowania, salwy śmiechu stają się bliźniacze. Warto pamiętać o regule częstości kontaktów, kiedy chcemy aby ktoś nas zauważył, poznał i dał nam szansę. Dzięki fizycznej ekspozycji zmniejszamy dystans, oswajamy się z drugim człowiekiem, aż w końcu zaprzyjaźniamy, przywiązujemy do siebie, a od tego do zakochania jeden krok;) Jednak, jak ze wszystkim w życiu, należy zachować umiar i stopniować chęć pokazywania się wszędzie tam, gdzie przebywa wymarzona osoba, gdyż nawet najbardziej wpadająca w ucho piosenka może nam się znudzić, jeśli będziemy jej słuchać na okrągło;)

Swój ciągnie do swego. Z kim trzymaliście się w szkole? Czemu tworzyły się grupki, a nawet wrogie sobie obozy znajomych? Afiliacja (czytaj także: Razem znaczy nierozłącznie?), czyli potrzeba przynależności do innych ludzi i bycia akceptowanym jest jedną z najsilniejszych (o ile nie najsilniejszą) potrzebą w naszym życiu. Każdy z nas prezentuje inne wartości, posiada inne pasje, zainteresowania, obraca się w innym kręgu towarzyskim, słucha innej muzyki. Bycie członkiem danej społeczności wywołuje w nas poczucie zrozumienia, realizowania potrzeb, potwierdza nasze poglądy na życie. Szukamy partnerów podobnych do nas samych, którzy tak samą chcą spędzać wolny czas, posiadać lub nie posiadać dzieci, zgadzać się w kwestiach polityki czy religii. Nawet portale randkowe posiadają wstępne testy osobowości i wyszukiwarki, które w szybki sposób pomagają nam znaleźć osoby o podobnych oczekiwaniach. Ważne jest także dopasowanie pod względem seksualnym. O ile masochista dogada się z dominantem, to entuzjasta seksu 7 razy w tygodniu może mieć problem w egzystencji seksualnej z osobą, której wystarczy seks raz na tydzień.

Psychologia obala teorię, że przeciwieństwa się przyciągają. Przeciwieństwa fascynują, wzbudzają ekscytację, podniecają, wiele nas uczą, poszerzają horyzont i wzbogacają nasz światopogląd ale na dłuższą metę nie zaspokajają naszych potrzeb, chyba że jesteśmy w stanie pójść na kompromisy w ważnych dla nas kwestiach. Tutaj czas na szybką wizualizację. Właśnie trwają wakacje, dla singli jest to często czas przygód i romansów. Jest wiele czynników, które wpływają na to, że właśnie ten okres w roku sprzyja flirtom. Pominę taką oczywistość, jak skąpy ubiór i eksponowanie pięknie opalonego ciała. Wyjazdy to moment, kiedy jesteśmy daleko od domu, pracy, codzienności. Odprężenie sprzyja poznawaniu nowych osób, a liczne atrakcje i piękne widoki  uaktywniają w nas spontaniczność i chęć dostarczenia sobie nowych doznań. Jednym słowem jesteśmy pozytywnie pobudzeni. To pobudzenie i stan pozytywnego nastroju łatwo możemy przenieść na drugą osobę. Jeśli mamy szczęście i trafimy na osobę, która tak samo jak my podchodzi do życia, relacji i seksu, to możemy się tylko cieszyć, że spróbowaliśmy. Uruchomiliśmy okazję do tego, żeby poznać siebie wzajemnie w dłużej perspektywie czasowej. Jeśli jednak trafimy na osobę mającą zupełnie odmienne spojrzenie na rozpoczynającą się między Wami relację, czarne chmury przysłaniają nam radość z wakacji.

20160801_20584255
Znalezione w toalecie pubu Chwila da Club, Warszawa

Lubimy być lubiani. Fakt, że ktoś nas adoruje, prawi komplement (miejmy nadzieję, że wychwalając nie tylko nasz wygląd, ale także doceniając nasze ambicje, pasje, umiejętności ;->), stara się, zaskakuje nas, już jest bodźcem stymulującym ośrodek przyjemności w mózgu. A to, że ktoś ma taki sam pomysł na związek jak my daje nam niezwykłą energię i chęć, aby dbać o relację. Jednostronność a tym bardziej platoniczność jest niewskazana, za to wzajemna troska to ideał. Jeśli ponoszony wkład i koszty są większe niż otrzymane nagrody (wsparcie, zaufanie, przyjaźń, budowanie wizji wspólnej przyszłości), to na podstawie prostych obliczeń matematycznych, ma on małe szanse na przetrwanie. Ciekawe, że w przypadku takich kalkulacji, nawet dwójkowy uczeń świetnie sobie radzi… pragmatyzm jak widać wygrywa. Myślimy prostymi kategoriami – jeśli więcej daję niż zyskuję, to po prostu mi się to nie opłaca. W dzisiejszych związkach coraz bardziej ceniona jest praktyka równości, kiedy wypracowujemy model win – win, a  jeśli ponosimy straty to razem.

Jeśli zapytacie mnie – rozum czy serce? – odpowiem, że nie wiem, bo mimo wszelkich znanych nam reguł życia społecznego i psychologii miłości, każdy z nas pisze scenariusze, których nie da się zamknąć w jednolitych ramach. Myślę, że najlepszym nauczycielem jest doświadczenie i spojrzenie na relację z perspektywy ptaka, który unosząc się nad ziemią widzi dwie istoty, a nie siebie samego.

Rozgrzewka coachingowa:

Jakie Twoje zachowania mogą być sygnałem, że chcesz trwałego związku?

Co Twoim zdaniem stanowi o udanym związku?

 


Jedna odpowiedź do “Co nas kręci, co nas zbliża”

  1. „Ojca dzieci nie mającego problemu ze zmianą pieluszki i zaradnego biznesmena. Wszystkie te cechy podniecają kobiety. Gorzej, że jednocześnie….” – proszę o rozwinięcie tego wątku w następnym artykule 🙂
    Z naciskiem na to jak wam 'gupie baby’ wybić te irracjonalne roszczenia z głowy ;)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *